RE-WELACJA – Jolanta Brózda-Wiśniewska
Watykański protokół dyplomatyczny wymaga, by na prywatnych audiencjach u Ojca Świętego kobiety miały czarne nakrycia głowy. Bardzo często w relacjach z takich audiencji widzimy szefowe państw czy rządów bądź małżonki dygnitarzy w czarnych welonach na głowach. Zgodnie z protokołem powinny mieć na sobie skromne ubranie z długim rękawem i spódnicę poniżej kolan. Tylko monarchinie z krajów katolickich, takich jak Hiszpania czy Belgia, mogą się ubrać na biało i włożyć białe nakrycie głowy.Coraz więcej młodych katoliczek nakrywa głowy w kościele. I to nie tylko w Anglii. Czy to znaczy, że nadchodzi re-welacja?
W komentarzach do powyższego tekstu często można przeczytać, że św. Paweł pisał o sprawie drugorzędnej, związanej z obyczajami panującymi w początkach chrześcijaństwa. Ojciec Jacek Salij w książce Szukającym drogi wyjaśniał, że w powyższym fragmencie nie chodzi o nakaz nakrywania głów dla kobiet, ale o hamowanie zapędów wczesnochrześcijańskich emancypantek. Tak bardzo wzięły sobie one do serca głoszoną przez Chrystusa równość mężczyzn i kobiet przed Bogiem, że chciały odrzucić wszelkie zewnętrzne przejawy poddaństwa. Zrywaniem chust z głów wywoływały, zdaniem św. Pawła, zamieszanie i zgorszenie, a to szkodziło głoszeniu tego, co pierwszorzędne – Ewangelii.
W Piśmie Świętym jest obecna symbolika tkaniny, welonu jako zakrycia rzeczy świętych, które mogą porazić oczy ludzi nieprzygotowanych do oglądania świętości czy tego niegodnych. Zasłonięte było Święte Świętych w świątyni jerozolimskiej. Ale przecież w dniu śmierci Chrystusa ta właśnie zasłona się rozdarła z góry na dół. Mur między Bogiem a człowiekiem runął, więc może zasłony i welony są już niepotrzebne jako symbol? Z drugiej strony zasłona została wprawdzie rozdarta, ale czasy ostateczne dalej trwają, Chrystus jeszcze nie przyszedł w chwale, więc sacrum dalej potrzebuje oddzielenia od profanum, potrzebuje osłony. Welon na kielichu, na monstrancji i na głowie kobiety może wyrażać napięcie między „już” a „jeszcze nie”, które zostanie ostatecznie zniesione przy paruzji.
Istnieje też, już nie bezpośrednio biblijna, ale tradycyjna w chrześcijaństwie i poza nim, symbolika welonu jako atrybutu oblubienicy, panny młodej. Jeśli przyjmiemy, że kobieta symbolizuje oblubienicę Chrystusa, Kościół, to welon jej przystoi. – Bycie ikoną Kościoła Chrystusa, to coś bardzo pozytywnego – mówi dla amerykańskiej sieci telewizyjnej Catholic News Service młoda prawniczka Katherine Talalas z okolic Nowego Jorku. Katherine została sfilmowana w kościele z białym koronkowym welonem na głowie. Nosi go przede wszystkim ze względu na Eucharystię. – Na Eucharystii wszystko, co święte, jest ukryte. I przecież sam Najświętszy Sakrament jest „zasłoną” Boga – wyjaśnia.
Racje przemawiające za noszeniem nakrycia głowy ciekawie zaprezentował ksiądz Charles Pope z diecezji waszyngtońskiej. Na swoim blogu spróbował rozszyfrować fragment Pawłowego listu: „Oto dlaczego kobieta winna mieć na głowie znak poddania, ze względu na aniołów”. Prorok Izajasz pisze o aniołach zakrywających się skrzydłami przed obliczem Boga, stąd i kobieta mogłaby nakryć swoją głowę. „Ale w takim razie dlaczego nie mężczyzna?” – pyta ksiądz Pope.
Czy współczesne kobiety byłyby w stanie nakryć sobie głowy na znak poddania mężczyźnie, jak to opisał św. Paweł? Ksiądz Pope szczerze w to powątpiewa, ale spieszy z wyjaśnieniem, że chodzi o poddanie w duchu Jezusa. Chrystus był poddany Ojcu, Jego woli. Czy to znaczy, że był od Ojca gorszy? Podobnie kobieta, poddana w miłości mężowi, nie stoi wcale niżej od niego.
Zresztą, jeśli ktoś uważa niegdysiejszy obowiązek nakrywania kobiecej głowy w kościele za wyraz dyskryminacji, niech sobie uświadomi, jaka jest sytuacja katolickich mężczyzn. Oni muszą zdejmować czapki i kapelusze w kościele. W początkach chrześcijaństwa nosili odkryte głowy m.in. dlatego, by się odróżnić od Żydów. Dziś nawet ledwo odrosłym od ziemi chłopcom rodzice w kościele zdejmują czapeczki. Panowie zatem wyboru nie mają, a panie – tak.
Pochwała skromności
Welon kojarzy się z życiem zakonnym. Dla sióstr bywa znakiem pokory, ubóstwa, ukrycia przed światem, miłości oblubieńczej. Dla siostry Filipy ze Zgromadzenia Uczennic Krzyża ma związek z poczuciem tożsamości. – Przypomniałam sobie dzień obłóczyn, kiedy go dostałam. Pomyślałam wtedy: nareszcie wiem, kim jestem – mówi siostra Filipa, która na stronie internetowej 2ryby.pl prowadzi pogadanki o kobiecości. – Welon to podwójny sygnał: dla mężczyzn, że jestem zajęta, a dla kobiet – że nie jestem konkurentką. Włosy są absorbujące. Kiedy np. idę na basen i zdejmuję welon, wtedy się zastanawiam, jak wyglądam, że siwieję, zaczynam się porównywać z innymi. Welon pomaga mi w tym, by się za bardzo nie skupiać na sobie, upraszcza życie i więcej energii idzie na właściwe działanie.
Welon coraz rzadziej kojarzy się z zakonnicami. Jeśli w Anglii, Francji, w Niemczech czy Belgii spotka się dziś na ulicy kobietę w welonie, można mieć 99 procent pewności, że jest to muzułmanka, nie siostra zakonna. Chusta muzułmańska to dziś sprawa polityczna, ale na potrzeby tego tekstu politykę zostawmy na boku. Chusty muzułmanek budzą też ważne pytania o ciężki los wielu kobiet w krajach islamskich. Ale jednocześnie prowokują do zastanowienia, czy nie warto uczyć się od muzułmanek łączenia atrakcyjności ze skromnością.
Norę, studentkę informatyki pochodzącą z Arabii Saudyjskiej, spotykam w centrum Reading w Anglii, kiedy przegląda bluzki w dużym sklepie sieciowym – oczywiście bluzki z długim rękawem. Gdyby nie chusta zakrywająca włosy i otaczająca twarz, Nora wyglądałaby jak ze smakiem ubrana młoda Europejka. – Nakrywamy głowę, ubieramy się skromnie, żeby pokazać, że nie jesteśmy tanie – mówi. – Prorok Mahomet nakazał nam zakrywać włosy i ciało (pokazuje na długie rurkowe spodnie), ale nie twarz. Zasłanianie twarzy to tradycja, nie religia – dodaje.
Wróćmy jeszcze do Dominie Stemp, przedstawionej na początku tekstu. Dla niej welon i chusta podkreślają kobiece piękno, w przeciwieństwie do wielu nurtów współczesnej mody. – Zrzucenie welonów przez katoliczki zbiegło się w czasie z paleniem staników przez ruchy wyzwolenia kobiet. Wyzwolicielki założyły na siebie „mundur”, czyli czarne legginsy lub męskie spodnie i do dziś go nie zdjęły. A mundurom brak polotu – pisze Dominie. Wydaje się, że to jedna z ważniejszych przyczyn kobiecej kościelnej re-welacji: odróżnić się od mężczyzn, pokazać, że kobieta ma w świecie i w Kościele niezastąpione miejsce. Siostra Filipa dodaje jeszcze jedną myśl: – Może to reakcja na nieustanną konkurencję, w którą my, kobiety, jesteśmy wtłaczane. Ciągle wyznacza się standardy wyglądu, nakazuje się nam do nich dostosować. Może po prostu mamy tego dość.
ZA: http://www.miesiecznik.wdrodze.pl/?mod=archiwumtekst&id=15329